Recent Posts

No właśnie, co się stało?

Otóż na początek słów kilka. SW:ToR to była moja mała perełka. Od dnia, w którym przypadkiem w poszukiwaniu contentu do KotORa trzeciego trafiłem na ich oficjalną stronę. To miało być MMO gwiezdnych wojen 'naszego pokolenia'. Krok do przodu w stosunku do Star Wars: Galaxies. Siedziałem na ich stronie regularnie sprawdzając newsy, zagłębiając się w mechaniki gry i historię. Zainteresowałem się tym tytułem, gdy był to jeszcze pomysł producentów gry, a nie właściwy projekt. Do tego, przez około 2 lata prowadziłem ze znajomym anglojęzyczny kanał poświęcony grze, która wtedy jeszcze nie była bliska premiery (sic!). Także wierzcie mi, kiedy Wam powiem, że coś tam o starej republice wiem.

W związku z powyższym, mógłbym napisać krótką książkę o tym, co poszło nie tak i w którym miejscu nowy tytuł Bioware nas zawiódł. Nie ma to większego sensu, wypisze po prostu parę głównych punktów, które sprawiły, że nie zagram we właściwą grę i jestem pewny, że w przeciągu pół roku odejdzie ponad 50% obecnej populacji serwerów.

Mój główny zarzut do gry to jest brak reprezentacji tego, co w Gwiezdnych Wojnach jest najważniejsze: dynamika. Wiele razy to powtarzałem, ale jeśli kiedykolwiek miałbym scharakteryzować 'gatunek star warsów' czy to z gier, filmów, czy książek użyłbym słowa 'dynamiczny'. Wszystko dzieję się szybko, efektownie i tempo fabuły nie daje nam specjalnie chwili na głębszą analizę. Tutaj tego zabrakło. W każdym momencie. Rozgrywka oparta jest na przydługich cooldownach, wszelkiego rodzaju moby i npce mają 5 razy za dużo hp, przez co walka jest denna i do tego, nie ma tam nic nowego. To po prostu klon WoWa w uniwersum Gwiezdnych Wojen. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby WoW nie miał już siedmiu lat. To po prostu przestarzały model MMO.

W tym miejscu duża część z Was się ze mną nie zgodzi. Ale to jeden z największych zarzutów jakie mam do ToRa. Brak możliwości przeżycia swojej fantazji z gwiezdnych wojen, a konkretnie wcielenia się w postacie inne niż Darth Vader. I nie chodzi o klasy, bo te są zaprojektowane rewelacyjnie. Brak mi ras. Brak mi smaczków, które towarzyszą uniwersum star wars. Dlaczego nie mogę pograć wrednym Greedo z IV części filmów. Dlaczego nie mogę być szmuglerem Wookim? Nie dano mi też możliwości odegrania ról członków rady Jedi (Plo Koon to mój absolutny faworyt), wcielenia się w rolę Cad Bane'a czy niesławnego Bosska, który pojawił się w grupie łowców nagród w V części filmów. Co się stało? Otóż odpowiedź jest taka, że jedyną rasą, która nie jest kolorowym człowieczkiem są Twi'leki, których nikt nie lubi. Elfy gwiezdnych wojen. Powód tego jest taki, że nie było miejsca na animację każdej z tych ras w cutscenkach i nie było sposobu na zgranie tego wszystkiego z opcjami np. romansu w grze. Szczerze? Nie przemawia to do mnie. Potencjalny związek z NPCem w grze zwisa mi tak bardzo, że aż nie chce mi się narzekać. Powiem tyle: nawet Star Wars: Galaxies dawało nam większą swobodę przy tworzeniu postaci.

Fabuła. Co w niej złego? Nic. Wręcz przeciwnie, jest rewelacyjna. Wciągająca, dobrze napisana, świetnie odegrana, jest główną siłą tego tytułu. I to jest właśnie problem. Kupujemy grę opartą na systemie subskrypcji. Płacimy duże pieniądze za sam produkt, a potem za możliwość bawienia się dłuższy czas. I w pewnym momencie ten oto produkt mi się kończy. Bo wykończyłem fabułę swojej postaci. Mogę robić rajdy (jeden na dzień dzisiejszy) i powtarzać coś, co już zrobiłem. Albo zacząć nową postać. Nie na tym polega MMO. Brak tej grze żywotności i dlatego gwarantuje, że tytuł ten skończy jak każde inne MMO poza WoWem. Ludzie chwilę się pobawią, a potem porzucą ten tytuł. I owszem, można się kłócić, że będą updaty do historii. Tyle, że zasada contentu w grach on-line jest jedna: gracz zawsze wykończy go szybciej niż producent doda coś nowego. Nie ma szans na to, żeby w pewnym momencie nie dopadła Was stagnacja. W tym momencie pozostaje Wam tylko czysta jakość gameplayu, pozbawiona lora i tła fabularnego. Sama mechanika. A ta kuleje. Nie jest zła, ale nie jest też niczym innowacyjnym, czy przyjemnym. Po prostu jest. Do tej pory był to drugi, może nawet trzeci plan gry, ale prędzej czy później stanie się jedynym, co pozostanie w starej republice. Jest to koszmarny błąd producenta, który chciał stworzyć produkt długodystansowy. Jest powód, dla którego ludzie do dzisiaj grają w CS'a, pierwszego Star Crafta, League of Legends czy Diabła drugiego – przychodzi moment w każdej grze, gdzie gracz pozostaje przy niej tylko dla miodności gameplayu. To jest to, co tworzy gry legendarne. Fabuła jest ważna, owszem, ale rozejrzyjcie się – ilu spośród Waszych znajomych wraca, dajmy na to, do Baldura na dłużej, ale ilu do Counter-Strike'a? Star Wars: The Old Republic umrze śmiercią gry fabularnej, gwarantuję Wam to.

Ostatni punkt to niejako odnośnik do tego wyżej. Bo wiem, że są wśród Was obrońcy tej gry. I SŁUSZNIE! Bo to gra dobra. Tyle, że dobra to za mało. Odwołam się do paru opinii ludzi, którzy tego tytułu bronią w zaparte, czyli moi ulubieni YouTube'owicze – Totalhalibut i Jesse Cox z OMFGcata. Oto kilkach ich argumentów, co do zarzutów wobec starej republiki
1) Walka jest nieciekawa, ale to przechodzi w otoczce gwiezdnych wojen – Ok, przechodzi. Nie jest to jednak usprawiedliwienie, dla nowiutkiej gry. Nie można ratować źle zaprojektowanej mechaniki tłem fabularnym. Nie mogę zrobić przetragicznej gry w świecie 'Władcy Pierścieni' i mówić, że jest ok bo są tam krasnale.
2) Tę grę można potraktować na dobrą sprawę jako KotOR 3. Można ją przejść samemu, tylko dla historii i potem odłożyć pudełko na półkę. - Można. Owszem. Zgadzam się. I można przy tym mieć cholernie dużo radości. Nie zmienia to faktu, że jest o gra MMO, oparta na systemie subskrypcji. Bioware chciało zrobić grę z przyszłością, spieprzyli sprawę i mój osobisty odbiór tej gry nie usprawiedliwia faktu, że jest to tytuł bez potencjału. Nie takie było zamierzenie, nie po to wpakowano wieeeeeeele milionów dolarów, żeby po paru miesiącach gracz zapomniał o tym tytule.
3) Gra od początku oszałamia, nie zawodzi, czerpie wszystko, co najlepsze z innych tytułów MMO – Tak. Znowu się zgadzam. ToR to jest generalnie pojemniczek, do którego wrzucono najlepsze elementy z pozostałych MMO. Poprawiono wiele mechanik, wrzucono parę poprawek, gra sprawuje się dobrze. Tyle, że to wszystko nie oszałamia gracza. Wchodzimy, od początku czujemy, że to wszystko jest znajome, instynktowne i naturalnie przychodzi nam poruszanie się po całej galaktyce. Brak tutaj tego pierwiastka 'zajebistości', czegoś, co sprawiłoby, że siedzielibyśmy z zapartym tchem, wpatrzeni w napięciu w ekran, a ciarki chodziłyby nam po plecach.
4) Jak dotąd gra nie zawiodła żadnych z moich oczekiwań – 'Jak dotąd'. Early-game jest miodny. Szybko nabywamy nowe zdolności, fabuła jest świetna, questy, flashpoint i generalnie – wszystko, co robimy ma poparcie fabularne. Jest DOBRZE. Tyle, że ani Jesse, ani TB, ani pewnie wielu z Was nie dotarło do end-gamu. A tam – nie ma nic. Fabuła się kończy, questy stają się typową farmą mobów, nie do końca wiadomo, czemu akurat idę do tej instancji... Gra ciągle jest OK. Ale OK nie utrzymało żadnego tytułu. Przy OK zostają pasjonaci.

W podsumowaniu chciałbym podkreślić jedną rzecz. To nie jest tak, że nienawidzę starej republiki. Że jest to gra zła i zniechęcam Was do zagrania. Absolutnie nie. Cały ten artykuł skierowany jest bardziej do żelaznych obrońców tego tytułu. Uważam, że można mieć sporo dobrej zabawy przy tej grze, wzbogacić się o sporo nowego lora z uniwersum gwiezdnych wojen i po prostu miło spędzić czas przed komputerem. Nigdy nie twierdziłem, że ta gra jest zła. Jest po prostu 'Meeeeh'. Zasługiwaliśmy na więcej, czekaliśmy na więcej. Czekamy dalej. Może Guild Wars 2....

Menti

Autor: Krasnoludzkie Opowieści sobota, 7 stycznia 2012

0 komentarze

Prześlij komentarz